Przyznam Wam się szczerze, że miałam moment zwątpienia zanim pierwszy raz upiekłam ciasto Leśny Mech. Szpinak lubię, ale raczej na słono (na blogu mogliście widzieć go w odsłonie muffinków ze szpinakiem) i niby w różnych opiniach można wyczytać, że „szpinaku nie czuć”, ale zawsze lubię przekonać się na własnej skórze :) Spieszę więc z wnioskami: szpinak oprócz koloru sprawia, że ciasto jest idealnie wilgotne i rzeczywiście nie zostawia żadnego posmaku! Piekłam je w tortownicy o średnicy 24 cm, chciałam, żeby było wyższe, żeby dało się je jeszcze dodatkowo przełożyć kremem – wiadomo, im więcej kremu tym lepiej ;)
Składniki na ciasto:
2 szklanki mąki pszennej
0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
4 jajka
3/4 szklanki cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
200 ml oleju
2 łyżeczki proszku
1 łyżeczka sody oczyszczonej
250 g świeżego szpinaku
2 łyżeczki soku z cytryny
skórka z cytryny
Składniki na krem:
200 ml śmietany kremówki
250 g serka mascarpone
2 łyżki cukru pudru
2 łyżeczki cukru waniliowego
+ woda z cytryną lub wytrawne białe wino na poncz, dowolne owoce do dekoracji (u mnie borówki, maliny, granat), dżem malinowy do przełożenia ciasta
Jak zrobić ciasto leśny mech?
Szpinak myjemy, osuszamy na ręczniku i miksujemy. W takim blenderze jak mój trzeba to zrobić na raty, miksując jednorazowo nie za dużą garść.
Jajka (najlepiej w temperaturze pokojowej) ubijamy na gęstą puszystą pianę razem z cukrem i cukrem waniliowym.
Mieszamy razem mąki, proszek i sodę. Przesiewamy do miski.
Do ubitych jajek dodajemy olej, zmiksowany szpinak, sok i skórkę z cytryny. Mieszamy delikatnie szpatułką.
W kilku partiach dodajemy przesiane suche składniki, mieszamy delikatnie szpatułką.
Masę przelewamy do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy. Pieczemy ok. 1 godz. w piekarniku rozgrzanym na 180 stopni. Przed wyciągnięciem warto upewnić się, że ciasto na pewno jest upieczone za pomocą drewnianego patyczka.
Składamy ciasto leśny mech
Po wyciągnięciu z pieca, odstawiamy ciasto do ostudzenia na kratce. Kiedy jest już zupełnie zimne odkrawamy spieczony wierzch (nie wyrzucamy, będzie potrzebny!) a pozostałą część przekrawamy na 2 blaty.
Z odkrojonego wierzchu ciasta odskrobujemy łyżką zieloną spodnią część i przekładamy do miseczki. Można też skruszyć cały wierzch, wtedy „mech” wygląda bardziej naturalnie bo ma różne odcienie zieleni :) Ja na wszelki wypadek zostawiłam sobie jedne i drugie kruszki, żeby mieć pewność, że nie zabraknie mi ich do posypania ciasta.
Do przełożenia przygotowałam prosty krem śmietankowy. Schłodzoną śmietankę ubijamy na sztywno z mascarpone i cukrami. Jeśli ciasto będzie długo czekało na gości lub jeśli nie możecie go przechować w zimnie, pod koniec ubijania można dodać saszetkę utrwalacza do bitej śmietany.
Pierwszy z blatów kładziemy na paterze i nasączamy ponczem (u mnie sok z cytryny z wodą). Następnie smarujemy blat warstwą dżemu malinowego – szczerze polecam to zrobić, ja tym razem zapomniałam w ferworze robienia zdjęć ;)
Na blat nakładamy połowę kremu i dekorujemy umytymi wcześniej owocami.
Układamy drugi blat, nasączamy ponczem, smarujemy dżemem, nakładamy pozostały krem.
Wierzch ciasta posypujemy zielonymi kruszkami i dekorujemy owocami.
Ciasto leśny mech jest od razu gotowe do jedzenia, ale znacznie łatwiej je pokroić jeśli schłodzicie je min. 1 godz.
Smacznego!
Po więcej słodkich zdjęć zapraszam na mój Instagram :)